Powracamy z najnowszym postem, tym razem o zupełnie innej tematyce. Życzymy wszystkim udanego rozpoczęcia roku szkolnego i zapraszamy do czytania:
Opis: Profesor Dolores Umbridge panuje w Hogwarcie. Po ucieczce Dumbledore'a jest nowym dyrektorem, sprawuje nad wszystkim kontrolę i wciela swoje idee w życie. Dwie uczennice Slytherinu postanowiły odegrać się na niej za to jak traktuje innych nauczycieli i uczniów. Pewnego dnia zdecydowały się wcielić swój plan w życie. Dla Dolores będzie to koszmar, a dla obu dziewczyn wielki ubaw. Odkryją bowiem między innymi skrywaną przez profesor miłosną historię dotyczącą jej związku z Ministrem Magii.
Gatunek: Komedia
Na podstawie: Harry Potter i Zakon Feniksa, J. K. Rowling
Bohaterowie:
1. Dolores Umbridge
2. Ola
3. Julia
Dolores Umbridge, zmęczona i otępiała po całym dniu nadzorowania i pouczania uczniów oraz nauczycieli szła korytarzem do swojego gabinetu. Marzyła teraz o kubku mocnej i słodkiej herbaty. Wierzyła, że odpoczynek i gorący napój poprawią jej samopoczucie i uśmieżą ból głowy. Korytarz, którym szła na pierwszy rzut oka wydawał się pusty. Przechądząc obok starej zbroi uslyszała jednak czyjeś szepty, które, jak się okazało, należały do dwuch uczennic. Uczniowie powinni o tej porze siedzieć w swoich dormitoriach, a nie wałęsać się po korytarzach. Dolores stwierdziła, że musi spełnić swoją powinność i zwrócić im uwagę. Podeszła do nich cicho, słuchając o czym rozmawiają. Zawsze lubiła zaskakiwać uczniów swoją nagłą obecnością, cieszyła się widząc ich przerażone miny. Z rozmowy uczennic zdołała uslyszeć tylko pojedyncze słowa: “różowy, ropucha, zaraz tu przyjdzie, zasadzka”. Od razu domyśliła się, że dzieci coś knują mimo tego, że nie miała pojęcia o czym lub o kim rozmawiają. Postanowiła zwrócić im na siebie uwagę poprzez swoje charakterystyczne i ulubione chrząknięcie:
Umbridge : Ekhem?
Na ten dźwięk dwie dziewczyny należące do Slytherinu podskoczyły i odwróciły się równocześnie w stronę profesor:
Julia : Umbridge?
Umbridge: PROFESOR Umbridge, uważaj jak się wyrażasz, młoda damo.
Ślizgonka o imieniu Julia postanowiła wcielić swój i swojej koleżanki Oli plan w życie. Po długim planowaniu, tego ranka zdecydowały ostatecznie, że zemszczą się na Umbridge za to w jaki sposób traktuje uczniów i nauczycieli. Teraz, kiedy ich plan się rozpoczął nie musiały udawać uprzejmości i postanowiły być z Dolores szczere i się nią zabawić:
Julia : Niech mi Wasza Różowość wybaczy.
Ola : Chcesz może tabletki na kaszel..? Znaczy: PANI!
Umbridge : Nie dziękuję, moje gardło miewa się dobrze.
Julia : Jak pani uważa.
Ola : Pewnie przypadkowo zwinęłaś jakiś eliksir Snape’owi.
Julia : Zgadzam się.
Umbridge : Kto zwinął eliksir Snape’owi?
Julia: Pani Umbridge mu zwinęła!
Umbridge: Nie, jak możesz mnie oskarżać o kradzież?! Jak ja nienawidzę dzieci!
Dolores czuła się naprawdę dziwnie otępiała, a ból głowy sprawił, że szybciej straciła cierpliwość.
Julia: A ja nienawidzę różowego!
Umbridge : Phi! Różowy należy do mnie, ja jedyna dobrze się w nim prezentuję!
Ola : Zechce mi pani udzielić prywatnych lekcji?
Ola uśmiechnęła się do profesor Umbridge przymilnie. Julia tymczasem zwróciła się do niej szeptem:
Julia : Jak się zgodzi to dosyp jej coś do herbaty.
Umbridge : Co? Ach tak, lekcje, u mnie w gabinecie, przepiszesz kilka linijek, złotko. A ty co szepczesz, drogie dziecko?
Julia : Że ma pani ładny sweter.
Dolores Umbridge spojrzała na uczennicę podejrzliwie, uśmiechnęła się jednak. Komplementy zawsze momentalnie poprawiały jej nastrój. Może jednak te uczennice nic nie knuły? Ostry ból głowy znowu ją przeszył, uśmiechnęła się jednak jeszcze bardziej słodko i powiedziała:
Umbridge : Dziękuję, kaszmirowy, dostałam od Korneliusza na urodziny.
Ola : Czapkę też? Bo naprawdę ślicznie się w niej pani prezentuje.
Umbridge : Dziękuję, kochana.
Julia : I jak dobrze dobrane kolorystycznie.
Ola : Nawet usta w tym samym kolorze...
Umbridge : Czy to był sarkazm?
Julia : Ależ skądże , jakbym śmiała?
Umbridge : Ekhem.
Julia : Na pewno nie chce czegoś pani na kaszel?
Umbridge zakręciło się lekko w głowie. Czuła, że po tak dużym braku picia herbaty jej zazwyczaj niezwykle bystry umysł źle pracuje:
Umbridge : Nie, dziękuję, czuję się dobrze, ale widzę, że czas podjąć drastyczne środki. Sprawy w Hogwarcie nie miewają się najlepiej.
Julia : Tak? Mi się wydaje, że mają się dobrze.
Ola : Miewały się dużo lepiej bez pani, pani profesor.
Julia : Zgadzam się.
Umbridge : Zaprzeczacie mi?
Julia : My tylko stwierdzamy fakty, proszę pani. Nie wolno opowiadać kłamstw.
Ola : Dokładnie.
Umbridge : Jak śmiesz?! Widzę, że coś knujecie! Dla lepszego dobra muszę zrobić to co trzeba...
Umbridge miała już dosyć. Czuła wielką potrzebę wypicia herbaty i wyżycia się na tych aroganckich, głupich dziewuchach. Chwyciła mocno obie dziewczyny za ramiona i zaciągnęła je za sobą przez korytarz do swojego gabinetu. Zatrzasnęła za sobą drzwi, wyjęła różdżkę z wściekle różowej torebki i wycelowała nią w Julię.
Julia : Co pani wyprawia?!
Uczennica szybko odskoczyła na bok.
Umbridge: Czego Korneliusz się nie dowie, to go nie zaboli. Crucio!
Strumień światła trafił w zaskoczoną Julię. Ta upadła na podłogę, jednak nie krzyknęła z bólu.
Umbridge : A ty, moja droga (zwróciła się do Oli) jak się nie poprawisz, to spotka cię to samo.
Dziewczyna wzięła garść różowego cukru z cukierniczki stojącej na biurku i rzuciła nim w Umbridge.
Umbridge : Nie marnuj mojego cennego cukru! Korneliusz mi go kupił!
Julia : A czego Korneliusz pani nie kupił?
Rozzłoszczona Dolores znów zwróciła swoją różdżkę w stronę Ślizgonki i krzyknęła:
Crucio!
Dziewczyna przeturlała się na bok i zaklęcie zamiast w nią, trafiło w dywan.
Ola : Och, to także ma pani od Korneliusza? Te talerze z kotami także są od niego?
Umbridge : Nie, te talerze ja kupiłam!
Ola : Och, jaki pani ma świetny gust!
Umbridge : Jak ja nienawidzę dzieci!!!
Ola wychylia się przez okno gabinetu, zwróciła się w stronę Zakazanego Lasu i zaczęła wołać centaury:
Ola : RONANIE, FIRENZO?!
Umbridge : Co? Nie! Tylko nie to! Zamilcz! Minister Magii się o tym dowie!
Profesor momentalnie spanikowała i straciła już zupełnie nad sobą kontrolę.
Ola : Przecież odwróciła pani jego zdjęcie. Jak on to zobaczy?
Umbridge : Traficie do Azkabanu wy niewdzięczne bachory!
Julia wstała z podłogi i wycelowała różdżką w Umbridge.
Umbridge: Jak śmiesz?!
Ola, widząc Julię, wyciągnęła swoją różdżkę na wszelki wypadek.
Julia : My nie rzucamy zakazanych zaklęć!!
Umbridge : Wy wiecie, w głębi serca, że na to zasługujecie.
Julia : To pani tym bardziej.
Podeszła bliżej z wyciągniętą różdżką.
Umbridge : NIE CELUJ WE MNIE RÓŻDŻKĄ! TY ..TY… CZY TY WIESZ KIM JA JESTEM?!
Julia : Emm.. różową krową?
Ola : Jest pani różową ropuchą.
Julia : OO, Olu, lepiej to ujęłaś.
Umbridge wycelowała w nie swoją różdżką i krzyknęła:
Umbridge: Crucio! Crucio!
Ola: Protego!
Julia zrobiła kolejny unik.
Umbridge : JESTEM PODSEKRETARZEM, WIELKIM INKWIZYTOREM I DYREKTORKĄ HOGWARTU! JAK MOŻECIE?! BYŁAM DLA WAS TAKA DOBRA! TRAFICIE DO AZKABANU!
Julia : Och..Niech się pani zamknie. Imperio!
Zaklęcie trafiło prosto w Dolores. Ta momentalnie się uspokoiła, ból głowy jakby przestał dla niej istnieć. Na jej twarzy pojawił się beznamiętny wyraz, jakby jakaś dziwna fala po niej przeszła.
Julia : Hmm.. Olu.. Co możemy jej kazać zrobić?
Ola : Umm...
Julia : Rozwal swoje talerze z kotami!
Umbridge posłusznie podeszła do ściany ze swoją kolekcją, zaczęła ściągać wszystkie talerze pokolei i rozbijać je o podłogę.
Ola : A teraz powiedz... Czy miałaś kiedyś doczynienia z ropuchą?
Umbridge : Nie, nienawidzę ropuch.
Jej głos zabrzmiał automatycznie.
Ola : Była może twoją matką? Po niej odziedziczyłaś taki wygląd?
Umbridge : Nie.
Julia : Dlaczego aż tak lubisz różowy?
Umbridge : Pasuje idealnie do mojej postury, do twarzy i włosów, jest stylowy i modny i pięknie w nim wyglądam, nawet Korneliusz tak twierdzi. Mówi, że podkreśla moje piękne oczy.
Julia : Piękne, powiadasz?
Umbridge : Tak, tak twierdził nawet Korneliusz.
Julia : Dobrze... Powiedz mi.. Czy Korneliusz jest ślepy?
Umbridge : Nie, nosi okulary kiedy niedowidzi.
Julia : A przy tobie ich nie ma, tak?
Umbridge : Czasem ma, czasem nie ma, różnie bywa. Czasem za niego czytam pewne dokumenty na głos.
Julia : Aha.... No Olu... Co jeszcze z nią robimy?
Spojrzała na Umbridge ze złośliwym uśmiechem.
Ola: Kto cię zmusił do tej fryzury?
Umbridge : Sama ją sobie zrobiłam za pomocą magii, a włosy mam takie puszyste dlatego, że używam specjalnego eliksiru. Korneliusz lubi je dotykać, uważa, że są aksamitne.
Ola, słysząc to, wybuchnęła śmiechem. Obok niej Julia zaczęła się tarzać ze śmiechu na podłodze. Umbridge patrzyła na nie z ogłupiałą, obojętną miną. Ślizgonki po chwili uspokoiły się i przeszły do kolejnych pytań:
Ola : Co cię łączy z Korneliuszem?
Julia : Właśnie?
Umbridge : Opowiem wam więc moją historię życia, o której zawsze myślę wyczarowując patronusa...
Julia : Olu, może lepiej usiądźmy, co?
Dziewczyny usiadły obok siebie i spojrzały na Umbridge.
Umbridge : Pewnego dnia, w Ministerstwie Magii, Korneliusz przywołał mnie do swojego gabinetu. Byłam wtedy tak pięknie ubrana: miałam puszysty sweterek z brożką, spódniczkę w kratkę w nowym odcieniu różu i opaskę we włosach z kokardką...
Julia : (Zaśmiała się) Mów dalej...
Ola : Ciii, nie przeszkadzajmy...
Umbridge : Poprosił mnie o przeczytanie pewnego dokumentu i o inne formalności, za bardzo go nie słuchałam, ponieważ byłam w niego wpatrzona: wyglądał tak pięknie z tym nowym cytrynowym melonikiem, z czerwoną muszką...On zauważył moje spojrzenie i tak słodko się zarumienił, och, nigdy tego nie zapomnę, wtedy powiedział coś do mnie, już nie pamiętam co, posadził mnie na swoim biurku. Zaskoczona byłam jego niezwykłą siłą, chociaż po jego posturze zawsze wnioskowałam, że jest taki silny. I następnie...
Ślizgonki nie mogły powstrzymać się od śmiechu. Powoli jednak opanowały się, a Julia stłumiła śmiech przykrywając buzie swoją dłonią.
Umbridge : Och, następnie...Pocałował mnie w policzek! Zrobiło mi się gorąco, takie miłe uczucie w sercu, to było takie…takie sexy…Tak młodo się wtedy poczułam, jak nastolatka. Aż zdjęłam apaszkę z szyji (czy wspomniałam, że wtedy miałam na sobie taką śliczną apaszkę?). A wtedy on się uśmiechnął. Nigdy tego nie zapomnę, zawsze o tym myślę, jak rzucam zaklęcie patronusa.
Julia : Ach..
Ślizgonka znów wybuchnęła śmiechem, a jej koleżanka padła na ziemię potrącając ją przy tym.
Umbridge : Wiem, to takie romantyczne, och...
Julia : Taak...(powiedziała ze śmiechem)
Julia powoli się uspokoiła, ale Ola nadal zwijała się ze śmiechu. Wzięła więc kilka głębokich oddechów, żeby się opanować i powoli wstała. Dziewczyny spojrzały z rozbawieniem na zdegradowaną profesor Umbridge.
Ola : Masz jeszcze jakieś pytania do naszej profesor Umbridge?
Julia : Och.. Chyba zaklęcie przestaje działać.. Co robimy?
Umbridge : EKHEM..
Julia: O nie!
Teraz koleżanki czuły już wzrastający niepokój. Wiedziały, że jeśli ich plan się nie powiedzie mogą zostać wyrzucone z Hogwartu.
Umbridge : Głowa mnie boli, co się dzieje? Gdzie ja jestem?
Julia : Eee....
Umbridge : Moje talerzyki z kotkami! Co tu się działo? Zbierałam je przez tyle lat!
Ola : Talerzyki...
Julia: No widzi pani, bo... sowa, tak...sowa przyniosła list.. I ten... potłukła je..
Ola : A teraz odleciała, to była ta no.. no...Sowa Rona Weasley’a!
Umbridge : NIE KŁAMCIE!
Dolores wrzasnęła, czerwona z wściekłości.
Julia : My? My nie kłamiemy!
Umbridge : (wycelowała pulchnym palcem w dziewczyny) WY..WY PLUGAWE BACHORY! TO WSZYSTKO WASZA WINA! WYLATUJECIE Z HOGWARTU! NATYCHMIAST! NAPISZĘ DO KNOTA!
Ola : Chce pani może trochę herbaty na uspokojenie..?
Umbridge : TRAFICIE DO AZKABANU!
Ola : Prędzej to pani wyleci.
Uśmiechnęła się do profesor złośliwie.
Julia : Dokładnie i to dosłownie! Teraz, albo nigdy: WINGARDIUM LEVIOSA!
Ola : Wingardium Levioosa, nie “leviosaa”!
Julia : Och... Zawsze mam problem z tym zaklęciem.
Umbridge dostała załamania nierwowego, padła na podłogę i zaczęła się trząść.
Ola : Hmm... Może zabrać ją do Świętego Munga?
Julia : Zgadzam się. Użyjemy Sieci Fiuu?
Ola : Jasne, oczywiście użyjemy jej kominka.
Stan Dolores się pogarszał; miała teraz silny ślinotok i katar ciekł jej z nosa.
Julia : Doskonale! To bież ją!
Podeszła do Umbridge i chwyciła ją za ręce.
Ola : Ochyda, nie dotknę tego!
Julia : Yhh.. To... (rzuciła husteczkę na twarz Umbridge) Zróbmy to szybko.
Ola wyczarowała zaklęcie lewitujące, Julia odsunęła się na bok, a Umbridge uniosła się w powietrze i uderzyła głową o sufit. Podeszły do kominka.
Ola : Wiesz gdzie ta wiedźma trzyma proszek Fiuu?
Julia : Hmm.. Może pod biurkiem? (pochyliła się by sprawdzić)
Umbridge : Korneliuszu, czy to ty? KLE, KLE, KLE BOCIANYY!
Dolores zupełnie już straciła nad sobą kontrolę i świadomość. Ola, słysząc to, przewróciła się ze śmiechu i uderzyła głową o szafkę przez co straciła na chwilę przytomność.
Julia : Znalazłam!
Umbridge : TSK TSK TSK.
Julia : Ola!
Ślizgonka spojrzała z przerażeniem na nieprzytomną koleżankę. Kucnęła przy niej by ją ocucić. Po chwili Ola otworzyła oczy. Pierwszą rzeczą, którą ujrzała była Umbridge miotająca się w powietrzu ze ślinotokiem. Powoli się podniosła i spojrzała pytającym wzrokiem na Julię.
Ola : Co ja.. No tak, znalazłaś proszek Fiuu?
Julia : OLA! Żyjesz! Tak, znalazłam!
Umbridge : KORNELIUSZU, RATUUJ! CO JA TU ROBIEEĘ?!
Ola spojrzała z obrzydzeniem na Umbridge, której ślina zapełniła 3/4 gabinetu.
Julia : Dobra, ładujmy ją do tego kominka.
Umbridge : Ale ja nie jestem Świętym Mikołajem!
Ślizgonki wepchnęły ją wspólnie do komina. Umbridge, wymachując nogami, dziko walczyła w powietrzu, jednak bezskutecznie.
Umbridge : POSTAWCIE MNIE NA ZIEMIĘ! Bachory!
Ola wybuchnęła na to śmiechem.
Umbridge : AUU! MOJA FRYZURA! MOJE NOWE BUTY!
Julia : Ych.. Uspokój się! Drętwota!
Umbridge znieruchomiała.
Julia : No szybko, zanim się ocknie.
Ola : Uważam, że powinnyśmy rzucić w nią “Obliviate”. Wtedy zapomni kto doprowadził ją do takiego stanu, a my nie poniesiemy konsekwencji.
Julia : Świetny pomysł. Obliviate!
Zaklęcie trafilo Umbridge. Ola, następnie, rzuciła w nią proszkiem i krzyknęła:
Ola: Do Świętego Munga!
Profesor zniknęła w zielonych płomieniach z przeraźliwym wrzaskiem.
Julia : Dobra, pozbyłyśmy się jej.
Uśmiechnęła się szeroko i odetchnęła z ulgą. Wiedziała, że mało brakowało, a ich plan by nie wypalił. Teraz obie Ślizgonki czuły się dumne, że zdjęły ciężar z Hogwartu, chociaż na pewien czas i liczyły na to, że zdegradowana profesor szybko nie wróci ze Świętego Munga.
Ola : (odwzajemniła uśmiech) Może przynajmniej zaprzyjaźni się z naszym starym znajomym Lockhartem...?
Na to, obie dziewczyny parsknęły śmiechem i udały się w stronę lochów do pokoju wspólnego Slytherinu.